Z zapisków tancerki…

Któregoś dnia przeczytałyśmy ogłoszenie, że istnieje możliwość zapisania się do Zespołu Pieśni i Tańca. Była to nowość. Nigdy w Staszowie nie było czegoś takiego. Dlatego, najwyraźniej gnane ciekawością, poszłyśmy do Staszowskiego Domu Kultury.
Był 3 maja 1985 roku. Padał ulewny deszcz. Wchodząc po schodach, zauważyłyśmy miłego z wyglądu pana z wąsem. Nigdy wcześniej nie widziałyśmy go. Niepewnie weszłyśmy na salę, gdzie było już parę osób – same dziewczęta. I w tym momencie „miny nam zrzedły”, byłyśmy bowiem przekonane, że zastaniemy wielu przystojnych mężczyzn. No, ale cóż, nie mogłyśmy się wycofać. Zostałyśmy więc. Po chwili na salę wszedł ów „przystojniak” ze schodów. Jak się po chwili okazało, był to przyszły kierownik i założyciel zespołu. Jak przystało na prawdziwego dżentelmena przedstawił się nam: „nazywam się Wiesław Kuliński”….

Później zjawił się jakiś facet z akordeonem i zaczęła się „mini” próba. Przemaszerowałyśmy parę razy w kółko i na tym się skończyło. Następnie przystąpiono do spraw organizacyjnych. Uzgodniliśmy, że będziemy spotykać się dwa razy w tygodniu. Nie było to, jak na razie, bardzo ciekawe, a mimo to, na kolejne spotkanie przyszli prawie wszyscy. Nieprzekonane w stu procentach do tego, co robimy, przychodziłyśmy na kolejne próby. Były one mniej więcej podobne do pierwszej, tyle tylko, że zaczęłyśmy ćwiczyć jakieś wymachy, podskoki, obroty. Znosiłyśmy to jakoś, ale nie mogłyśmy znieść tego, że nie ma ani jednego chłopaka.
Cóż z tego, był to nadal babiniec, a nie zespół, w którym tańczy się parami. Nie znalazł się ani jeden „hojrak”, który chciałby z nami tańczyć. Byłyśmy zrozpaczone, ale już wtedy, po miesiącu pracy, zrozumiałyśmy, że zespół to to, czego brakowało w naszym szarym życiu. Zdałyśmy się na los i pozostałyśmy. Niestety, zabiegi pana Kulińskiego i nasze nie przyniosły żadnych rezultatów. Wyglądało na to, że Staszów pozbawiony jest przedstawicieli płci męskiej o predyspozycjach tanecznych. Jakaż więc była nasza radość, gdy pewnego dnia przyszedł do zespołu jeden „chłop”. Trudno było w to uwierzyć. Nie był to szczyt naszych marzeń, ale dobre i to. Ku naszemu największemu zdziwieniu wytrzymał te dwa czy trzy tygodnie.

Przeszedł maj, czerwiec, zaczęły się wakacje i wspólny obóz. Niedaleko, bo w Chańczy, ale razem. Potem dwa miesiące przerwy i chociaż szkoda było wakacji cieszyłyśmy się, że znów rozpocznie się zespół. I znowu zapewnienia pana Kulińskiego, że chłopcy będą. Wspięłyśmy się wówczas na szczyty naszej cierpliwości. Gdyby nie słowa kierownika, że „wszystko, co się źle zaczyna, dobrze się kończy”, spadłybyśmy ze szczytu cierpliwości na dno zrezygnowania.
I wreszcie nadszedł ten dzień, który stał się przełomem w naszej pracy. Przyszli, jakże „upragnienie” przez nas chłopcy. Najpierw pokazali, co potrafią. Byli naprawdę nieźli, oczywiście w tańcu. Około 10 czy 15 chłopców, no i… zostało tylko sześciu
Nie potrzebowaliśmy dużo czasu, aby się zgrać i polubić. Od tej pory zespół stał się naszym nałogiem.
Wszystko było wspaniałe, ale mieliśmy już dość ćwiczeń, chcieliśmy czegoś konkretnego. No i doczekaliśmy się, zaczęliśmy ćwiczyć układ poloneza. Był wspaniały. Po tygodniach ciężkiej pracy nareszcie tańczymy, jako tako, ale tańczymy. Po polonezie przyszła kolej na następny taniec. Był nim krakowiak. Układ podobnie jak poloneza bardzo piękny, a może i piękniejszy, ale i więcej pracy nas kosztował.
Trzy miesiące wspólnej pracy i przychodzą ferie. Wszyscy zgodnie doszliśmy do wniosku, że dobrze byłoby zorganizować obóz kondycyjny. Musimy przyznać, że te kilka dni po parę godzin dały nam bardzo wiele. Zgodnie z przysłowiem „w miarę jedzenia apetyt rośnie”, pragnęliśmy znowu czegoś więcej – występu.
Nasze apetyty zostały zaspokojone. Pierwszy występ odbędzie się 22 lutego 1986 roku. Tak więc teraz pozostało nam czekać na stroje, a kiedy w końcu przyszły, nie mogliśmy od nich oderwać oczu. Były przepiękne.

Pierwszy występ – 22 lutego 1986r.
Odbył się z okazji 40-lecia ORMO. Ponieważ był to nasz pierwszy występ, chcieliśmy wypaść jak najlepiej, tym bardziej, że na widowni byli nasi rodzicie i zaproszeni przez nas goście, nauczyciele i znajomi.
Na wstępie odbyła się część oficjalna, a po niej nastąpiła artystyczna część akademii. Rozpoczęliśmy ją polonezem, następnie wystąpił zespół estradowy i na zakończenie znowu my z naszym pięknym krakowiakiem. Pozornie wydawać by się mogło, że wszystko było w najlepszym porządku. Niestety, nie było tak. Bardzo chcieliśmy wypaść jak najlepiej i chyba przedobrzyliśmy. Podłoga była śliska niczym lód, wszyscy jeździli jak na łyżwach. No i nie mogło obejść się bez upadku. Wywoskowana podłoga nie jest najlepszym podłożem do tańca.
Drugi występ. 26 lutego 1986r.
Z wielkim niepokojem i niepozbawieni ogromnej tremy oczekiwaliśmy na kolejny koncert. Okazją było 35-lecie Obrony Cywilnej. W wielkim napięciu czekaliśmy, kiedy zakończy się część oficjalna i wejdziemy na scenę z naszym polonezem. Gdy usłyszeliśmy pierwsze dźwięki serca mocniej nam zabiły. Zatańczyliśmy dość dobrze, ale tremę mieliśmy ogromną. Nasze zdenerwowanie było tym większe, iż na scenie stała perkusja i mieliśmy mniej niż zwykle miejsca do tańczenia. Po skończeniu przez nas poloneza wystąpił zespół estradowy. Całą akademię zakończyliśmy krakowiakiem. Tym razem podłoga nie była już tak śliska, ale pech nadal nas nie opuszczał. W czasie tańca spadła część dekoracji i trochę utrudniała nam tanieć, ale potrafiliśmy z tego jakoś wybrnąć. Jesteśmy zadowoleni.
8 marca 1986r.
Dziś jest dzień szczególnie miły dla nas, dziewcząt. Oczywiście nasi chłopcy nie zapomnieli, że jest dzisiaj nasze święto. Przed występem każda z nas otrzymała symbolicznego kwiatka od swego partnera, a od wszystkich mężczyzn życzenia. Dlatego tańczyłyśmy dzisiaj nie tylko dla zaproszonych gości, ale także dla siebie. Koncert ten był dla nas najlepszym upominkiem. Był naprawdę wspaniały, a przede wszystkim wspaniała była publiczność.
1 maja 1986r.
Z okazji Święta Pracy odbył się pochód ulicami miasta. Dla nas miał on szczególne znaczenie. Nareszcie mogliśmy całemu miastu zaprezentować nasze piękne stroje. Bardzo dumnie kroczyliśmy w pochodzie, chcąc za wszelką cenę ukryć fakt, że jest nam zbyt ciepło. Z nieba lał się żar, a nie można powiedzieć, aby szlacheckie stroje były najodpowiedniejsze na taką właśnie pogodę. Dzisiaj mieliśmy jeszcze jeden koncert. Odbył się on w godzinach popołudniowych przy Liceum Ogólnokształcącym.
11 maja 1986r.
Bardzo długo czekaliśmy na ten koncert. Odbyły się III Wojewódzkie Konfrontacje Zespołów Pieśni i Tańca Ludowego. W czasie drogi do Opatowa w autobusie panowała wesołą atmosfera. Dopiero po przybyciu na miejsce zaczęliśmy się bać. Aż w końcu nadeszła chwila, kiedy to musieliśmy wyjść na scenę. Nie mieliśmy zbyt wielkiej tremy za to nasz kierownik był ogromnie zdenerwowany. To było widać.
Najpierw tańczyliśmy poloneza. Tak jak należy, uśmiechnięci wychodzimy na scenę. Po zakończeniu przeglądu odebraliśmy upominki i przez ponad godzinę, nadal tańcząc i śpiewając, czekaliśmy na wyniki. Nareszcie są. JESTEŚMY NAJLEPSI. Tego, co poczuliśmy w tej chwili nie da się opisać. Zdobyliśmy główną nagrodę – 10 kompletów strojów do tańców rzeszowskich. Oby tak dalej….
18 czerwca 1986r.
Na zakończenie roku kulturalno-oświatowego w Golejowie odbyło się spotkanie wszystkich członków amatorskich zespołów artystycznych działających przy ROK w Staszowie oraz pracowników Domu Kultury. Spotkanie miało charakter wesołej rozrywki przy ognisku.
26 września 1986r.
Dziś czekały nas kolejne, wielkie przeżycia. Po raz pierwszy zaprezentowaliśmy nasz nowy taniec – mazura. Teraz będziemy pracować nad kolejnym tańcem- nad oberkiem.
29 września 1986r.
Koncert na akademii w Zespole szkół Mechanicznych w Staszowie. Młodzi ludzie są bardzo wymagający. Tańczyliśmy poloneza, krakowiaka i mazura. I znowu ta podłoga. Była bardzo śliska…
4 grudnia 1986r.
I tak dobrnęłyśmy do końca naszej kariery. Dzisiaj był nasz ostatni. Dziś tańczyliśmy przede wszystkim dla siebie, a także dla rodziców, znajomych, nauczycieli, pracowników Domu Kultury. Zaprezentowaliśmy wszystkie tańce, które umiemy: poloneza, krakowiaka, mazura oraz po raz pierwszy oberka. Występ ten uważamy za udany, ale przez cały czas w głębi serca zbierała się rozpacz, która wyleciała z nas na zakończenie występu. Gdy usłyszeliśmy słowa pana Kulińskiego: „to był ich ostatni występ” – zaczęłyśmy płakać jak małe dzieci, nie zwracając uwagi na to, że patrzą na nas rodzice, znajomi, nauczyciele. My chyba nie wytrzymamy, ta przeklęta matura, dlaczego czas tak szybko leci…
23 stycznia 1987r.
Nasze marzenia spełniły się. Występ 4 grudnia nie był naszym ostatnim koncertem. Dziś w GOK w Osieku mieliśmy jeszcze jeden występ, tym razem chyba już ostatni. Odbył się on w ramach edukacji artystycznej z cyklu spotkań z członkami zespołów pieśni i tańca
20 lutego 1987r.
No i kolejny występ. Z okazji 41. rocznicy powstania ORMO w Ośrodku Kultury w Staszowie odbył się koncert z udziałem m.in. Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Staszowskiej. Wystąpił w zmienionym już składzie. Obok „starych” chłopców zaprezentowały się „nowe” dziewczęta. Tańczyli poloneza i krakowiaka. Oprócz nich wystąpiła także grupa śpiewająca.
27 lutego 1987r.
Tańczyliśmy w Ośrodku Kultury w Bogorii w ramach edukacji artystycznej z cyklu spotkań z członkami zespołów pieśni i tańca. Każdy kolejny występ jest dla nas ogromnym przeżyciem i zawsze cieszymy się, że nadal możemy się jeszcze raz pokazać. Swój repertuar zaprezentowała także grupa śpiewająca.
5 kwietnia 1987r.
Dużo pracy nas kosztowało to, abyśmy mogli dzisiaj zatańczyć przynajmniej te dwa tańce – poloneza i krakowiaka. Dawno już nie tańczyliśmy, a po występie w Bogorii nawet nie myśleliśmy, że jeszcze kiedykolwiek wystąpimy z naszym zespołem. Jednak zatańczyliśmy i to właśnie w Rzeszowie, biorąc udział w II Międzywojewódzkim Konkursie na Polskie Tańce Narodowe. Było to dla nas ogromne wyróżnienie, ponieważ jako jeden z trzech zespołów reprezentowaliśmy nasze województwo.
Ale to już chyba naprawdę koniec….
1 maja 1987r.
Zespół Pieśni i Tańca wziął udział w pochodzie pierwszomajowym. Jest on zawsze wielką atrakcją, a przepiękne, kolorowe stroje zawsze wzbudzają ogromny podziw. Piękna i słoneczna pogoda pozwoliła, że i dziś, podobnie jak w ubiegłych latach, na boisku szkolnym swoje programy przedstawiły amatorskie zespoły artystyczne działające przy ROK w Staszowie. Wystąpiła również grupa śpiewająca, a także taneczna grupa „Dzieci Staszowa”

Działalność grup tanecznych dzieci Staszowa oraz reprezentacyjnej została zawieszona z powodu braku chętnych do pracy w zespole. Liczne zabiegi, prelekcje, spotkania, narady, koncerty pokazowe i wiele innych nie spowodowały napływu, a tym samym i naboru odpowiedniej liczby kandydatów. Młodzież szkolna oraz dzieci i pracujący nie wyraża, poza nielicznymi przypadkami, chęci do uczestnictwa i pracy w zespole ludowym.